Projekt jeszcze bez nazwy
Ponad rok temu w mojej głowie zrodził się pomysł by zrobić dokumentacje wrzesińskich działek. Rodzinne Ogrody Działkowe to dość spory kawałek ziemi w naszej miejscowości, który jest jakby wewnętrznym miastem i na którym życie i czas płynie zupełnie inaczej niż w codziennie oglądanym, tłocznym centrum miasta. Tak na to zawsze patrzyłem. Niewątpliwie ten ważny element historii, pierwszy raz przed moim obiektywem stanął na początku czerwca tego roku. Fotografować zacząłem działki przy ulicy Działkowców, następne były przy Wojska Polskiego, na Ogrodowej, Kościuszki itd. Przez te cztery miesiące zrobiłem 16 rolek średnio-formatowego slajdu Fuji Velvia/iso100. Obrazek o formacie 6x9 idealnie przypasował do klasycznego, dokumentalnego kadrowania. Celowo wybrałem okres letni by udokumentować pełnie sezonu i nie można było też wybrać innego materiału jak barwny slajd. Więc klasyczna czerń i biel tak bardzo mi bliska nie mogła zaistnieć w tym okresie, dla tego projektu. Tak naprawdę to chyba pierwszy mój poważny projekt realizowany na materialne barwnym. Domki, altanki, ozdobne konstrukcje na naszych Polskich działkach to prawdziwa egzotyka. Trudno było nie wpadać w zachwyt nad kolejnymi odwiedzanymi posesjami. Im więcej odwiedzałem, odkrywałem tym bardziej zdawałem sobie sprawę, jaki piękny jest ten "wewnętrzny świat" miasta i jak cudownie jest, że mogę go udokumentować. Podczas moich wyjść na zdjęcie nie zabrakło spotkań i rozmów z działkowiczami. Oni jednak nie byli bohaterami moich zdjęć, a to, co stworzyli, czyli w jakiś sposób jednak byli. W okresie sezonu trudno jest o to by na działkach nie było człowieka, którego nie chciałem mieć w kadrze, ale upartość i dyscyplina w założeniach przyniosła pożądane efekty. Dzisiaj 4 września 2016 roku, ostatnia rolka skończona i z jednej strony czuję, że zrobiłem kawał dobrej roboty, ale z drugiej jeszcze mam niedosyt. Wiadomo, że nie mogłem sfotografować każdej działki, chociaż ta obsesyjna myśl była ze mną, ale z wielu powodów jest to nie wykonalne, przynajmniej dla mnie, teraz. Musiałem, więc wybierać te, które znajdą się na slajdzie, a wybór naprawdę nie był prosty, bo z jednej strony udokumentować obiekt, co oznacza, że najważniejsze jest to by on zaistniał na błonie fotograficznej, by potem zaistniał, jako odbitka, zdjęcie - fizyczny dokument, a z drugiej strony abstrakcyjne kreacje napotkanych kadrów wręcz upominały się o to by je sfotografować. To są nie małe problemy fotografów dokumentalistów, którzy czują ogromny popęd w dokumentowaniu wszystkiego, ale z drugiej strony potrafią widzieć szerzej, dostrzegać piękno abstrakcyjne, które też na nich mocno działa. Mam nadziej, że udało mi się to połączyć. W najbliższym czasie będzie trzeba zająć się wywołaniem slajdów i zobaczymy, co z tego wyszło, więc trzymajcie kciuki. Jak będzie wszystko jak trzeba to będziemy myśleć o wystawie.