Warszawa, czerwiec 2020 (cz.2)
Tego dnia wygnała mnie śmierć z miasta walecznych dzieci
Tego dnia widziałem i śmierć wtuloną w kamień i śmierć straszliwie żywą
Wsiąkała w chodnik spalony słońcem
Tego dnia śladami psów dotarłem do śladów poetów
Od cmentarza na Grochów – nie zauważyłem różnicy
Tego dnia widziałem jak śmierć zakrywa zmęczone słońce
Dzieciaki żyjące w jej cieniu
Kolorowe pocztówki przed odjazdem powoli przechodzą w szarość snu
Ktoś siedzi i czeka
Ktoś przyjeżdża
Ktoś odjeżdża
Ktoś klęczy w pustym przedziale wagonu
i płacze