okiem czasu

Piotr Nowak

Tak, to nie jest fajna fotografia.

Tak, to nie jest fajna fotografia! Od Krzysztofa Millera przez Kevina Carter’a po Jamesa Nachtwey’a i po wielu, wielu innych. Tak, to nie jest fajna fotografia, można powiedzieć, a nawet wypada. Fotografie, które nie zmieniły świata – tak nazywa się pośmiertna książka Krzysztofa Millera. Jeżeli fotografie nie zmieniają świata, to, po co je robić? Nie jest to do końca prawdą, a samy tytuł książki jest raczej „odbiciem” wypowiedzi wielu fotografów wojennych, którzy powtarzali, że robię zdjęcia by zmienić świat. Od kiedy powstał pierwszy kompaktowy aparat z dość szybką migawką, pojawiało się coraz więcej fotografii pokazujących codzienne życie ludzi. Dzisiaj nie jesteśmy wstanie policzyć jak wiele istnieje fotografii pokazujących człowieka i jego życie. Każdego dnia powstają setki tysięcy zdjęć, które pokazują to, kim stał się człowiek, co robi, jak żyje i jak umiera. Jedne z najstarszych i najczęstszych pytań kierowanych do fotografów to, – po co zrobiłeś to zdjęcie? Pomogłeś tej osobie? Szukasz poklasku? Jakbyś Ty się czuł na ich miejscu,…? Prócz tych powtarzających się pytań do autorów zdjęć pojawiają się również wyzwiska, osądy z góry zakładające, że fotograf to hiena szukająca po przez tego typu zdjęcia rozgłosu lub robi je po to by ośmieszać i poniżać ludzi, którzy znaleźli się w kompromitującej sytuacji przed obiektywem. Tego typu dialogi były i będą zawsze i każdy ma prawo do swojego punktu widzenia i wypowiedzi. Jednak nie każdy potrafi rozmawiać. Nie każdy też potrafi nawet zadać pytania, które nie byłyby przesiąknięte agresją. Agresor przeważnie widzi tylko to, co sam wykreował. Wierzy tylko w swoją rację i nie dopuszcza nic do siebie. Zazwyczaj takie postępowanie kończy się wyzwiskami, ponieważ agresor ma przez siebie samego ograniczone możliwość, by w jakikolwiek inny sposób rozwiązać problem. Dlatego ja od wielu lat nie wdaję się w tego typu „rozmowy”. Nie komentuję, nie odpisuję, nie tłumaczę, jeżeli ktoś nie ma zamiaru choćby się trochę postarać by cokolwiek zrozumieć. Fotografie, które przedstawiają przemoc, alkoholizm, bezdomność, biedę, wojny, potrafią każdego człowieka mocno uderzyć czy choćby zasmucić. Potrafią mocno zaboleć nawet fotografa, czego przykładem są śmierci samobójcze Krzysztofa Millera i Kevina Cartera. Więc kto sądzi, że tak zwane „mocne zdjęcia”, są robione dla rozgłosu, czy ośmieszania człowieka ten naprawdę straszliwie się myli. Każdy z nas w intrenecie widzi, co chwila drastyczne fotografie na portalach informacyjnych, a coraz częściej w mediach społecznościowych. Od pornografii po zwłoki dzieci na okaleczonych ciałach ofiar wypadków kończąc. Nie jeden z was przesłał koledze, koleżance link do takich zdjęć, czy przesłał, przesłała samo takie zdjęcie. Skrolujemy te zdjęcia każdego dnia tak jakby na nich nie byli ludzie, a czasem z tych zdjęć, czy co nawet gorsza filmików robi się memy, żarty! Robią to zwyczajni ludzie i na pewno nie fotografowie, o których między innymi tu piszę! Problem się zaczyna, gdy pojawi się „mocna fotografia” z naszego podwórka. Wtedy nagle zwracamy uwagę na fotografie i czujemy się oburzeni. Nagle uważamy, że dana fotografia powinna zniknąć, jest zła, wyrządza krzywdę, obraża i chociaż nic nie wiem na jej temat to z automatu wpadamy w agresje, złość, czy smutek i obdarzamy fotografa pogardą. Robimy to tylko, dlatego, że to nasze podwórko, że być może na zdjęciu jest ktoś, kogo znamy i wtedy to jest nie fajna fotografia, obrażająca, godząca w nas i innych. Fotograf wtedy jest najgorszym ch**em! Większość ludzi widząc taką fotografie ze swojego podwórka, a tym bardziej jak jest ktoś na niej znajomy, działa podświadomie w trybie obronnym. Nie chciałby być na takim zdjęciu i odczuwa empatię do osoby na fotografii, nawet, jeżeli dana osoba nie jest „dobrym człowiekiem” lub robi to, co widać. Ten automatyzm podświadomości zasłania nam całą resztę i nie pozwala często na rozsądną dyskusje. Nie chcemy nawet pytać, tylko od razu wskazujemy winnego i wykonujemy wyrok. Takie fotografie z ulicy, które robię ja i miliony fotografów na świecie zawsze będą wzbudzać skrajne emocje. Zawsze będą łamały pewne granice, zawsze będą kontrowersyjne, chociaż patrząc na to, co się dzieje w obecnym świecie, to słowo –„zawsze” traci tu swoją pewność. Tak, to nie jest fajna fotografia. Tak, wiem o tym. Wiem, bo sam ją zrobiłem jak wiele takich i żadna z nich nie była, nie jest fajna. Nie robię tego typu zdjęć, by ktoś mi powiedział, czy napisał, że jest fajne! Nie trzeba mnie dobrze znać, wystarczy przejrzeć moje zdjęcia, poczytać trochę tego, co publikuję by stwierdzić, że nie robię takich zdjęć po to by były fajne! Temat jest delikatny dla każdego i również dla mnie. Tak jak powyżej napisałem – fotografowie też mają uczucia, a może i nawet głębsze od widza. Nie twierdze, że na całym tym naszym świecie nie ma hien i zepsutych ludzi z aparatem fotograficznym, ale nie wszystko, co widzisz, a potem odczuwasz ma tylko jedną barwę i rację słuszną dla twojego osądu.

20 lutego, w sobotnie popołudnie zmierzałem w kierunku Wrzesińskiej Fary na spotkanie z Michałem Sobczakiem. Gdy przechodziłem przez pasy zauważyłem dwóch mężczyzn leżących na chodniku. Podszedłem do nich i ukucnąłem przy nich by sprawdzić ich stan. Jeden z nich spał, nawet chrapał, a drugi miał otwarte oczy, coś mamrotał. Powiedziałem do tego z otwartymi oczami, by się stąd zawijali, bo zaraz pewnie przyjedzie policja. Widziałem, że po drugiej stronie ulicy zbierali się gapie i jakaś kobieta miała przy uchu telefon. Spróbowałem jeszcze kilka razy nawiązać kontakt z przytomnym mężczyzną. Nie dało się. Chciałem już odejść i nawet zrobiłem kilka kroków, gdy się zatrzymałem i postanowiłem zrobić zdjęcia. Co myślałem w takiej chwili? Mimo tylu lat robienia zdjęć na ulicy, zawahałem się i jak zawsze zadałem sobie pytanie, po co? Bo tak wygląda prawdziwie życie, bo są ważne takie zdjęcia, bo są smutne i prawdziwe, bo opowiadają historie, bo może coś zmienią – tak sobie odpowiedziałem.

 

Po zrobieniu zdjęć nie odszedłem. Zawołałem faceta, co siedział nieopodal na ławce. Był też pod wpływem. Jak się okazała był to ich kompan. Udało mu się ich dobudzić, podnieść. Jednak nie zdążyli dojść na ławkę. Pojawił się najpierw ambulans, a potem policja. Byłem tam cały czas. Był już też ze mną Michał Sobczak. Staliśmy trochę i gdy sytuacja się wyjaśniła poszliśmy w swoją stronę. Wiedziałem, że gdy opublikuję te zdjęcia, to kogoś zaboli, czy wzbudzą oburzenie, a nawet agresje. Mnie też jest naprawdę przykro, gdy widzę takie sceny na ulicy, bo sam od zawsze jestem bliżej ulicy i tych ludzi niż niektórzy z was. To boli, gdy jest na takich zdjęciach ktoś znajomy, rodzina i potrafię wejść w buty osób na tego typu fotografiach. Moim celem jest po przez takie fotografie nie tyle „uderzyć” odbiorcę, ale zwrócić uwagę, że w naszym mieście też tak jest jak w Warszawie czy Nowym Jorku, że problemy bezdomności, uzależnień, przemocy są tutaj też, pod naszymi oknami. Nigdy nie miałem i nie mam zamiaru nikogo obrażać czy poniżać po przez moje fotografie i decyzje o ich zrobieniu, a następnie publikowaniu nie są dla mnie nigdy łatwe i nigdy nie będą. Minęły ponad dwa tygodnie od zrobienia tych zdjęć. Tyle czasu mi zajęło podjęcie decyzji czy je opublikować. Wszystko jest ważne, a te bolesne sprawy są najważniejsze i dlatego będę o nich mówił, czy to za pomocą słów, czy fotografii. Przykro mi, jeżeli kogoś uraziłem i zapewne tak może być jeszcze nie raz, ale życie jest zbyt krótkie by milczeć, jest zbyt kruche by nic nie robić i wierzę, że te i inne moje fotografie nie będą po nic, a Panom z fotografii życzę jak najlepiej!